Ostatnio otrzymałam od pewnego znajomego taką wiadomość:

 

Cześć Ania.

„Tak sobie myślę odnośnie Twoich szkoleń…, ze Structogramu.

Pomyślałem sobie, czy można było by przeanalizować człowieka na taką cechę, jak ja to nazwałem we własnym zakresie, „zdradogenność”.

Bo z własnych obserwacji, prywatnych i analiz zawodowych, zauważyłem, że są osoby bardziej podatne na zdradę i romanse i mniej …, hmm zresztą potwierdza to nauka, geny, socjologia czy antropologia.

Myślę że to ciekawe”.

 

Zdradogenność?

 

Zaczęłam się mocno zastanawiać nad tym tematem.

Popytałam znajomych, znających Analizę Biostrukturalną i przyszło mi do głowy kilka wniosków.

 

Oto one :)

 

To, co nami kieruje to uczucia, emocje i rozum.

Czyli to wszystko, co zawiera się w trzech kolorach mózgu.

Uczucia-czyli na przykład zakochanie, zauroczenie.

Emocje-czyli pożądanie, podekscytowanie, szalejąca adrenalina.

Rozum-czyli analiza osoby, sytuacji, okoliczności.

 

Naukowe teorie?

 

Czyli teoretycznie każda z biostruktur może być tak samo podatna według mnie na wspomnianą “zdradogenność” :)

Moim zadniem zdrada to raczej kwestia wartości.

 

Do nich oczywiście dochodzą, albo mogą dojść emocje, uczucia czy też plany na przyszłość.

“Zieloni” jako bardzo uczuciowi mogą tutaj “popłynąć”, dostając empatię, uwagę, pomoc, relacje, rozmowy, wspólne wspomnienia.

“Czerwoni” są emocjonalni, uwielbiają się sprawdzać, rywalizować, budzić pożądanie, uwielbienie, wyjątkowość, więc można tak nich podejść.

“Niebiescy” częściej bywają racjonalni, poukładani, pełni samoświadomości, lubią widzieć swoją bezpieczną przyszłość, więc jeśli ją widzą…?

 

A rzeczywitość?

 

Znam osoby, które postanowiły sprawdzić jak to jest i co zauważam…

To nie jest kwestia biostruktury moim zdaniem.

Składa się na nią wiele czynników, które trudno wpisać w jakikolwiek kolor mózgu.

 

Czy zdradogenność jest wpisana w naszą naturę?

Moim zdaniem to cecha, która może się “odpalić” u każdego bez względu na kolor jego mózgu, albo też nigdy nie mieć miejsca.

 

Czyli jak jest naprawdę?

 

Bo gdzież takowa się pojawia?

 

Wszędzie tam, gdzie nie ma uwagi, miłości, akceptacji, zdrowego poczucia własnej wartości, szacunku, pożądania, rozumienia, otwartości, tolerancji…

Aż tyle, tylko tyle…?

 

To chyba jeden z najtrudniejszych obszarów do rozważań.

 

Zatem drogi kolego, odpowiadając na Twoje pytanie:

Nie wiem i nie odważę się na snucie przypuszczeń.

 

Z pozdrowieniami i życzeniami jak najmniejszej ilości spraw w Twojej pracy we wspomnianym temacie :)

A jeśli chcesz wiedzieć więcej, zapisz się na szkolenie i poznaj…swój mózg!