Od 17 tu lat zajmuję się rozwojem osobistym i coachingiem.
Wśród moich klientów regularnie pojawia się pragnienie bycia szczęśliwym.
I co ciekawe dla każdego z nich, szczęście ma zupełnie inny wymiar.
Dla niektórych to dom z basenem, super fura i pękające w szwach konto bankowe.
Dla innych to po prostu szczęśliwa rodzina.
A dla jeszcze innych, to pozbycie się długów i wyjście “na prostą”, jak to mówią.
Często zastanwiam się dlaczego większość z z nas, aby być szczęśliwymi potrzebuje czegoś tam. Lub kogoś.
Nie przypominam sobie nikogo, kto odpowiedziałby mi na pytanie dotyczące bycia szczęśliwym, że to już i teraz i że jest szczęśliwy, bez żadnych innych warunków.
Wyssane z mlekiem matki?
Chyba jestem z innej gliny.
Budzę się rano i jestem szczęśliwa, że otworzyłam oczy.
Widzę swojego głodnego kota i jestem szczęśliwa.
Myślę o dniu pracy, który przede mną i znowu radość.
A sprzątanie, pranie, prasowanie?
Może to też czyni mnie szczęśliwą?
Czemu nie?
Nie chodzi o to, że kocham ciągle pracować i unoszę sie nad ziemią z powodu obierania ziemniaków do obiadu.
Chodzi o to, że tak sobie postanowiłam.
I nie stanął żaden zegar.
Siedemnaście lat temu umarł mój brat.
Miał 21 lat. Był miesiąc po ślubie i oczekiwał wraz z żoną dziecka, które miało przyjśc na świat za kilka miesięcy.
I co?
I nic, po prostu umarł w ciągu sześciu dni.
Białaczka.
Żaden zegar wtedy nie stanął.
Nikt tego nie ogłosił w mediach.
Nawet słońce świeciło dalej.
Pamiętam wtedy swój stan i swoje myśli.
Pamiętam słowa dookoła, jakie nieszczęście nas spotkało i co teraz dalej?
A w mojej głowie była dziwna myśl: “Jakie szczęście, że cierpiał tak krótko, że już Go nic nie boli”.
Myślałam, że coś ze mną nie tak?
Ludzie patrzyli na mnie ze znakami zapytania w oczach, kiedy to mówiłam.
Że jak to?
Szukanie dobrych stron w śmierci?
Dla mnie największym szczęściem było to, że był, miałam, przez 21 swoich lat cudownego brata.
Czy mogę zrobić coś innego, zwrócić mu życie?
Nie! Więc, chyba dla siebie samej, szukałam czegoś dobrego, czegoś, co byłoby dobre.
Chyba mam to w genach :)
Z perspektywy minionych lat wiem, że Jego odejście dało mi jeszcze silniejsze przekonanie, że życie jest darem.
Że w każdej małej rzeczy warto szukać szczęścia.
Jestem przekonana, że “większość ludzi ma tyle szczęścia na ile sobie pozwoli” jak mawiał Abraham Lincoln.
Wykup tą receptę!
A recepta, przepis?
Moja składa się z trzech punktów.
Po pierwsze szukać pozytywnych rzeczy w nie zawsze pozytywnych sytuacjach.
Po drugie mamy 86400 sekund na dobę i bycie w złym stanie, bycie nieszczęśliwym, jest głupotą.
Przecież nikt nam nie obiecywał, że będzie jutro.
A po trzecie, jak masz nastwienie na szczęście, to ono się po prostu zdarza.
Jest wokół, w ludziach, sytuacjach, okazjach. Ja w to wierzę i tak mam :)
W życiu piękne są tylko chwile?
Wyzwanie raczej polega na tym, że wygodniej być narzekającym, średnio szczęśliwym i do tego, nie ma co za bardzo się chwalić swoim szczęściem, bo zaraz się wszystko skończy.
Można i tak.
Pewnie, że kiedyś się skończy.
Ale ważniejsze, że jeszcze dziś, tak po prostu wybieram bycie szczęśliwą!
Dlaczego?
Bo mogę :)