Ostatni urlop został zakończony.

Poza poznawaniem nowego miejsca, jego eksploracją, doświadczaniem kuchni w wykonaniu wielu kucharzy, delektowaniem się różnego rodzaju trunkami, uwielbiam obserwować zachowania ludzi.

 

A tych było całe mnóstwo.

 

Różne narodowości.

W różnym wieku.

Charakterystyczne języki i nawyki.

 

Wniosków mam kilka

 

Roztańczeni i przyjaźni Grecy ze swoim wszechobecnym „Kalimera” (czyli dzień dobry).

Świetnie ubrani, acz zdystansowani Niemcy, którzy emeryturę spędzają niejednokrotnie na wakacjach.

Francuzki umalowane i ubrane jak na wybieg i na plaży i w restauracjach, delektujące się jedzeniem.

Chłodni Skandynawowie ze swoimi oczekiwaniami, co do jakości usług.

Rosjanie, a szczególnie Rosjanki, widoczne z daleka.

Piękne, smukłe, uśmiechnięte.

 

Ta ocena, to oczywiście stereotypy.

 

Wnioski, wynikające z milczących spostrzeżeń podczas basenowych obserwacji.

 

Mogłabym jeszcze napisać, że większość ma nadwagę, większość je non stop, zmieniając tylko restauracje tematyczne i oczywiście pije i to nie mało.

 

Wszystko jest osobistą oceną

 

A tak naprawdę, chciałam napisać o nas-Polakach.

 

Większość słychać było już w samolocie, do którego wsiadali podpici z puszkami piwa w dłoniach.

 

Potem, charakterystyczny widok podczas posiłków.

Napakowane talerze, jakby jedzenie miało się skończyć.

 

Na basenie nieustannie niosący plastikowe kubeczki z kolorowymi drinkami.

 

Rozkrzyczane, biegające samopas dzieciaki, z komentarzami podpitych rodziców: „zamknij się, gdzie leziesz, czego znowu chcesz…”

 

I oczywiście skoki „na bombę” i „na deskę” do basenu, tak, żeby wszyscy widzieli.

A jak nie widzą to usłyszą, albo poczują, będąc ochlapani przez bohatera.

Reagujący na uwagę: „Przez takich właśnie buraków, śmieją się z nas na świecie”, agresywnie, gotowi do publicznej walki.

 

I w drodze powrotnej na lotnisko, dalej z puszkami piwa, z komentarzami : „ale jestem naj…y”.

Oklaski w samolocie i pchanie się do wyjścia, kiedy samolot jeszcze się nie zatrzymał…

 

Po polsku-do końca.

 

Oczywiście to też stereotypy.

Widoczne, niestety wokół.

Polaczkowo…

 

Ale szczęśliwie były też inne obrazki.

 

Wspaniali ludzie z Polski.

Mili, trzeźwi, świadomi opinii o nas.

(Wszak w barze niejednokrotnie słyszeliśmy: „Czemu tak mało wódki, co z Tobą, Wy Polacy to możecie wypić”).

Albo na prośbę o wodę mineralną pytanie: „Co z Tobą, przecież z Polski jesteś”.

 

Podobnie, jak byli Grecy, którzy nie tańczyli.

Niemcy, którzy skracali dystans.

Nieumalowane francuskie panie, czy Rosjanki, o których trudno powiedzieć, że mają słowiańską urodę.

 

No cóż.

 

Życie.

 

Tym, być może stronniczym wpisem, chciałam zaapelować do rodaków.

Jak nas widzą, tak nas piszą.

Może lepiej nie być wieśniakami i cebulakami, a zostawić po sobie fajne wspomnienia?

Być może ktoś się czuje słabo w takim towarzystwie?

 

A może jednak na hasło: „przecież nikt mnie tu nie zna”, będą tacy, którzy poznają.

Przecież to POLAK…