Już za kilka miesięcy mój jedyny syn będzie zdawał maturę, pewnie wybierze studia. Pewnie wyprowadzi się do innego miasta.

 

Często rozmawiamy, co będzie dalej?

Kim chce być?

Co robić?

 

Pyta, radzi się, co ja sądzę?

A ja co?

Matka dobra rada?

 

Czy my jako rodzice powinniśmy włączać się w wybory życiowe naszych dzieci?

 

Inni wiedzą lepiej?

 

Sama pamiętam, kiedy przed laty słyszałam, że powinnam uczyć dzieci w szkole.

Skończyć takie studia, które mi na to pozwolą.

Wakacje, ferie, przerwa świąteczna, trzynastka…

Świetlana przyszłość :)

 

I cóż, skończyłam, popracowałam chwilę w zawodzie i dziś robię coś innego.

 

Ostatnio często myślę o tym jak pomóc własnemu dziecku dokonać wyboru, jednocześnie niczego nie narzucając?

 

I chyba znalazłam strategię.

 

Prostą.

Ale ambitną.

Dającą rezultaty, przynajmniej w moim przypadku.

 

To bardzo tajna recepta i nie wiem czy każdy jest w stanie podołać? :)

 

  1. Zacząć słuchać swojego dziecka. Nie tylko nadawać.
  2. Przestać wygłaszać swoje mądrości i wszechwiedzę. Wszak przecież wiemy najlepiej…
  3. Zadawać pytania. Pytać i jeszcze raz pytać.
  4. Przestać użalać się jak się dla niego poświęcamy. Żadnej łaski nie robimy, przecież to nasze dziecko i chcemy dla niego jak najlepiej.
  5. Dawać wybory. Jego wybory, nie nasze.
  6. Dyskutować. Pozwalać na inne zdanie.
  7. Mieć świadomość, że nie zawsze muszę wygrać i mieć rację. Czyli czasem po prostu odpuścić.
  8. Szanować, że nie chce w życiu robić tego, co my.
  9. Pozwolić na błąd, jeśli go popełni.
  10. I ponad wszystko unikać magicznego: „a nie mówiłam…”

 

Żadna łaska

 

Obserwuję różne relacje rodzic – dziecko wokół.

 

Smuci mnie, kiedy słyszę jak to wielkie poświęcenie robimy dla naszego dziecka wychowując je i spełniając jego potrzeby, a czasem prośby.

 

Zatem czy jako rodzice powinniśmy dokonywać wyborów za nasze dzieci?

Ciągle stawiać warunki?

Coś za coś?

 

Czy warunkowanie działa?

 

Dziś w rozmowie z moim synem usłyszałam, że to jest relacja wzajemna.

Że to, że ktoś jest fajnym synem czy córką to nie o niego chodzi.

Tylko o to jak jest traktowany przez rodziców.

Ot fajny syn, bo fajna mama.

Decyzyjny syn, bo ma przestrzeń na decyzje.

Otwarta córka, bo rodzic jest otwarty.

Mówiące prawdę dziecko, bo rodzic jest uczciwy i mówi prawdę.

 

Tak sobie myślę, że nasze dzieci są naszym lustrem.

Szkoda, że niektórzy rodzice tego nie dostrzegają

Użalając się jakieś to ich dzieci są niewdzięczne, trudne i skomplikowane.

 

Czyż rola rodzica to nie najwspanialsza rola, jaką możemy piastować w życiu?

A o tym, jak poukładać swoje relacje z partnerem, dzieckiem czy wspólnikiem, dowiesz się z nagrania „Mózg a związki. Racja czy relacja?”. Kliknij w poniższy baner i poukładaj swoje relacje!