Od dwóch dni nie wychodzę z kuchni.
Nawet komputer i telefon są tu ze mną.
Weszłam w jedną z ról życiowych.
Jestem kurą domową.
Aniu, ale TY?
Przyznam, że nie jest to najczęściej uprawiana przeze mnie rola życiowa.
Ale jest czas, kiedy uciekam z biznesu i z wielką przyjemnością oddaję się garom i tym podobnym klimatom.
Jaki jest efekt ostatnich dni?
Uprzedzam, że to nie jest moja najsilniejsza rola :-)
18 sztuk gołąbków, podobno najlepszych na świecie.
Takich, których nigdy nikt w mojej rodzinie nie robił.
Bo w gołąbkach ma być samo mięso.
A ja mam inne przekonania.
Może trochę ryżu, odrobina przysmażonej cebulki i nasza domowa przyprawa.
A… i najważniejsze, duuużo kapusty.
Kolejny efekt to bigos.
Moje danie popisowe.
I wyszło kilkanaście słoików litrowych.
Będzie jak znalazł do odgrzania, gdy wrócę do roli zapracowanej kobiety biznesu :-)
Jest i 13, bo czemu nie, słoików z ogórkami, mam nadzieję, kiszonymi.
Więksi ode mnie w temacie mówią, że ogórki kisi się w sierpniu.
Tylko ja TERAZ miałam czas, a w sierpniu to nie wiem czy będzie?
Bez znaczenia, ważne, że są.
Te, które nie chciały się dobrze zamknąć, zasilą weekend nad morzem z przyjaciółmi.
Jest jeszcze ciasto.
Z truskawkami.
A co?
Ryneczek też dziś zaliczyłam.
Nawet przełożyłam je masą.
Podobno zdrowa i ekologiczna i nie tuczy.
Taki efekt.
I jestem zadowolona.
Zastanawiałam się, czy ten czas w kuchni to tylko czas „przejedzony”?
Zdecydowanie NIE!
Przynajmniej dla mnie.
Ja wiem, że rozwój osobisty to nie tylko książka, szkolenie, coaching.
Dla mnie to też każda chwila, kiedy wchodzimy w rolę, która nie jest dla nas tą główną, tą najbardziej komfortową.
Rola kury domowej taka dla mnie nie jest.
Ale!
Ostatnio zaczyna sprawiać mi coraz więcej frajdy.
Jest taka inna od tej, którą sprawuję na co dzień.
A jutro?
Już będę w swojej ulubionej, kobiety w biznesie.
Moi Kochani Klienci, zdejmuję fartuch i jestem gotowa :-)
Jutro 4 sesje coachingowe.
Trzy projekty do zrobienia.
I czas zacząć pisać kolejną książkę.
Kocham rozwój osobisty.
Każdy!
Chcesz rozwijać się razem ze mną? Zapraszam serdecznie na neurocoaching!
Aniu, ta tak zwana *kura domowa* czesto znosi zlote jajka :-) Dla mnie kuchnia to wiecej niz azyl..to miejsce gdzie powstaja nowe pomysly nie tylko kulinarne. A przy okazji, uwielbam golobki ( im wiecej kapusty tym lepiej ), kiszony ogorki i ciasto z truskawkami. Pozdrawiam.
Haniu, to prawda! Przy garach naszło mnie wiele, myślę, ciekawych pomysłów:)
Zamierzam powtórzyć akcję w kolejnym tygodniu. Pozdrawiam!
Zdecydowanie przy garach świetnie się myśli :). Całkiem sporo pomysłów (nie tylko kulinarnych) wynoszę z kuchni.
Smacznego!
Dokładnie Joasiu, a więc do garów marsz:)