Jest niedziela.

Popołudnie.

Słońce świeci na zewnątrz.

 

A ja?

 

Siedzę na łóżku, w wynajętym mieszkaniu, w stolicy, sama…

 

Nadrabiam zaległości z ostatnich dni.

Odpisuję na maile.

Piszę teksty na portale.

Zamawiam przez Internet niezbędne rzeczy.

Wywiązuję się z obiecanych zobowiązań.

 

To wszystko, żeby zdążyć przed urlopem i jutrzejszym pełnym zajęć dniem.

I kolejnymi dniami.

 

I obiecuję sobie, że jak wsiądę w piątek do samolotu nie tknę zawodowych tematów przez najbliższe dni.

 

Luksus życia

 

I w amoku dzisiejszych zadań zaczęłam zastanawiać się nad pojęciem luksusu.

Dla części z nas, będzie nim wielki dom, super auto i pieniądze na koncie.

Dla innych wspaniała podróż, świetnie prosperująca firma czy możliwość zakupów w markowym sklepie.

 

Wiem z pewnością, że dla mnie luksus ma dziś zupełnie inny wymiar, niż materialny.

 

Luksus to czas.

Czas dla siebie.

Nie dla swoich zadań…, dla siebie samej.

 

Luksus to wolność.

Wolność wyboru, podjęcia decyzji.

 

Luksus to możliwość bycia sobą.

Mówienia, co czuję.

Robienia, czego chcę.

Bycia takim, jakim jestem.

Bez nadymania.

Grania.

Udawania.

 

Luksus to poczucie sensu.

 

Tego, o co mi w życiu chodzi.

 

Luksus to to, że właśnie zdecydowałam, że dzisiejszy wieczór uczynię wyjątkowym.

Że za chwilę zamknę komputer i pójdę na spacer.

Że poczytam książkę.

 

I pomyślę, choć przez chwilę, tylko o sobie!

Jestem sobą – jestem autentyczna!